Koniec kadencji sejmowej to czas rozliczeń i podsumowań. Poseł Artur Górczyński w wywiadzie dla gazety „Uważam Rze” stara się podsumować swoją walkę o zmianę ustawy hazardowej.
Na samym początku rozmowy poseł Górczyński mówi o kolosalnych stratach, jakie ponosi budżet Państwa w wyniku obowiązywania chorej ustawy:
– Szacuje się, że na ograniczeniach w grze w pokera budżet państwa traci ok. 500 milionów złotych rocznie. Składają się na to głównie opłaty licencyjne i podatki, ale wiele innych źródeł możliwych wpływów nie zostało ujętych w tych szacunkach, w tym m.in. korzyści z reklam, dochodów hoteli czy restauracji. Organizacja turnieju pokerowego w dobrym miejscu to niemały zysk i dla restauratorów i dla hoteli, transportu. Jako przykład podam irlandzkie miasto Galway – tu w 2013 roku zorganizowano festiwal pokerowy. Dziki temu miasto w ciągu tygodnia zarobiło 3 miliony euro. Mieszka w nim jedynie 80 tysięcy osób. Czy nie moglibyśmy w Polsce organizować tego typu imprez, na przykład w Kołobrzegu? Gdyby włodarze tego miasta mogli zarobić 3 miliony euro, to sądzę, że nie daliby się długo namawiać do organizacji tego typu przedsięwzięcia. Tygodniowy turniej zapewniłby promocję miasta i przyniósłby olbrzymie dochody.
Górczyński dodaje, że z powodu złej ustawy hazardowej, problemy ma również branża zakładów bukmacherskich, a straty dla budżetu sięgają 6-8 miliardów złotych rocznie.
Poseł wyjaśnił również, dlaczego był przeciwny nowelizacji ustawy hazardowej, którą kilka miesięcy temu przeprowadziło Ministerstwo Finansów.
– Prosta sprawa. Ta regulacja była wyłącznie nastawiona na naprawianie błędów z 2009 roku, polegających na braku notyfikacji ustawy.
Górczyński przypomina, że podczas prac nad nowelizacją Komisja Europejska otrzymała zastrzeżenia co do projektu od Malty, a także sama miała uwagi. Jednak MF utajniło uwagi KE i posłowie, którzy głosowali nad nowelizacją nie mieli szans się z nimi zapoznać.
– Posłowie nie wiedzieli więc, nad czym pracują. Głosowali tylko nad opinią MF wobec tych uwag. Praca w ciemno nie jest pracą, która powinna odbywać się w Sejmie. – dodaje.
Poseł pytany o powody małego zainteresowania sprawą pokera wśród parlamentarzystów, odpowiada:
– Nad pokerem ciąży fatum ,,Wielkiego Szu”. Jak tylko pada ta nazwa, wszyscy widzą zadymione pomieszczenia, w którym kilku gości gra w karty. Taką atmosferę roztoczyła wokół pokera afera hazardowa. Wszyscy do dziś pamiętamy ocierającego pot z czoła posła Chlebowskiego. Tymczasem ja zajmuję się tym tematem zupełnie otwarcie. Odbywam rozmowy w Sejmie, nie mam nic do ukrycia. Nie boję się mówić na ten temat, nie spotykam się na stacjach benzynowych lub cmentarzach, także przez telefon rozmawiam bez zahamowań. Jeśli coś w prawie wymaga zmian, nie możemy bać się poruszać tego tematu.
W wywiadzie znalazły się także informacje dotyczące sukcesów polskich pokerzystów i zbliżającego się turnieju charytatywnego.
źródło: WolnyPoker.org