Jeszcze pięć lat temu Wiktor Malinowski grał we freerollach online. Dwa dni temu zajął siódme miejsce w Super High Rollerze podczas EPT Monte Carlo. Wygrał 264.680€ i wyraźnie zaznaczył swoją obecność na scenie high rollerów. W krótkim wywiadzie opowiada o swoich początkach i stopniowym przejściu na grę live.
Wiktor Malinowski, znany również jako „Limitless”, wcześniej zawodowo grał w piłkę ręczną – nawet na szczeblu reprezentacyjnym. 24-latek wie więc, czego potrzeba, by poradzić sobie w środowisku, w którym króluje silna rywalizacja. Dzięki temu w tak krótkim czasie udało mu się przebyć drogę, o której wielu pokerzystów marzy.
– To była niesamowita podróż. Wciąż nie mogę uwierzyć, że wydarzyło się to tak szybko. Ciężko na to pracowałem. Zaczynałem od freerolli, potem grałem w cashówkach. Do NL100€ było dosyć łatwo, ale potem musiałem zainwestować w trenera.
Nie był to pierwszy sukces polskiego pokerzysty. Malinowski w 2018 roku wygrał przede wszystkim WCOOP 25.000$ High Roller Turbo. Pokonał wtedy takich graczy jak Justin Bonomo, David Peters czy Linus „LLinusLLove” Loeliger. Jego przygoda z pokerem zaczęła się jednak od „bad beata”.
– Od najmłodszych lat zajmowałem się sportem, ale potem doznałem kontuzji kolana i nagle w moim życiu pojawiło się mnóstwo wolnego czasu. Miałem 18 lat i zacząłem grać w pokera jako hobby. W pewnym momencie musiałem podjąć decyzję co dalej robić. Wybrałem pokera, ponieważ dawał wolność, a także nie groził kontuzjami. Poza tym poker to również sport, ale bardziej mentalny, co bardzo mi się podoba.
Początkowo pokerzysta grał głównie online. W 2016 roku większą uwagę skierował na gry live, ale przede wszystkim na gry cashowe. Dopiero stosunkowo niedawno Wiktor Malinowski zaczął pojawiać się w high rollerach live. Wciąż jest w nich jednak nową twarzą, mając na koncie kilka takich występów.
Stali bywalcy zaczynają go już jednak rozpoznawać. Tym bardziej, że z wieloma z nich grywał juz wcześniej online. Na finałowym stole w evencie 100.000$ EPT Monte Carlo, Malinowski zagrał razem z braćmi Greenwood, Charliem Carrelem, Mikitą Badziakouskim, Danielem Dvoressem i ostatecznym zwycięzcą, Sergio Aido. Co ciekawe, to właśnie z Aido grał również na final table high rollera WCOOP, którego wygrał.
– Teraz powinni mnie już znać 🙂 Na początku mogli myśleć, że jestem jakimś VIP-em lub coś z tym stylu, ale teraz chyba już wiedzą kim jestem.
Co ciekawe, siódme miejsce w tym turnieju to dopiero drugi jego wpis na Hendon Mob. Na szczęście liczy się jakość, a nie ilość, co ostatnio udowadniał nawet Jonathan Little. Skąd w ogóle decyzja o grze w tym turnieju?
– Po prostu zdecydowałem się zagrać. Miałem dobre wyniki online, a Monako to tak przyjemne miejsce, że postanowiłem zrobić sobie małe wakacje połączone z pokerem. Przejście z pokera online do gry na żywo było całkiem proste. Czuję się w tym bardzo komfortowo, ponieważ nie jest to dla mnie nic nowego. Czuję, jakby tu było moje miejsce. Poza tym, szczerze mówiąc, porównując poziom gry online do tego na żywo, to poker live jest łatwiejszy.
Czy możemy spodziewać się, że Polak coraz częściej pojawiać będzie się na dużych turniejach live? Wydaje się, że tak, ponieważ jego uwaga zaczyna coraz bardziej kierować się w stronę turniejów.
– Kocham turnieje, ponieważ są w nich o wiele większe emocje. W grach cashowych wiesz, czego możesz się spodziewać. W turniejach za to sytuacja często się zmienia.
Wiktor Malinowski do tej pory nie miał okazji zagrać podczas World Series of Poker. Czy w tym roku pojawi się w Las Vegas? Szanse na to ocenia na 50:50. Z jednej strony chce wspierać przyjaciół, którzy grają w grach mieszanych, a z drugiej sam ma chrapkę na większe turnieje. Miejmy nadzieję, że uda nam się zobaczyć Polaka przy stołach w Rio i pisać o jego dalszych sukcesach. W końcu jak wskazuje jego nick online, nie ma żadnych limitów tego, co może osiągnąć.