Tony Dunst – Po pijaku zaczepiłem Sextona i gadałem o bad beacie cz.1

0
tony dunst

Nie jest łatwo zastąpić człowieka-legendę, ale właśnie z takim wyzwaniem zmierzyć musi się Tony Dunst. Mike Sexton po piętnastu latach pracy odszedł z WPT, a jego miejsce zajął były pokerzysta online, który w początkach swojej kariery po pijaku zaczepił Sextona, żeby opowiedzieć mu o bad beacie. Tę i wiele innych historii poznacie w pierwszej części  tego wywiadu.

– Od 2010 roku zajmowałeś się komentarzem, a także byłeś gospodarzem WPT, ale przed tym zajmowałeś się również blogowaniem i postowaniem na 2+2. Co przyciągnęło cię do obu stron przemysłu pokerowego?

– Zacząłem od aktywności online: blogowałem, uczestniczyłem w życiu na forum 2+2 itd. Dzięki temu złapałem kontakt z ludźmi z pokerowego przemysłu. Wielu z nas łączyła ta sama historia: byliśmy jedynymi poważnymi pokerzystami w swojej okolicy, więc nawiązywaliśmy kontakty w internecie, spotykaliśmy się i razem jeździliśmy na turnieje. Współpraca z WPT zdarzyła się w zasadzie przypadkowo. Usłyszałem o przesłuchaniach i postanowiłem spróbować. Podobało mi się posiadanie normalnej pracy, podobnie jak sama praca. Znalazłem się w świetnej sytuacji. Przed dołączeniem do ekipy WPT zarabiałem grając w pokera przez pięć lub sześć lat. Grałem od 2002 roku, więc jeszcze zanim Chris Moneymaker wygrał WSOP.

– Podobno było to ogromne przesłuchanie, które objęło cały kraj?

– Tak, zwłaszcza wśród pokerzystów. Wszyscy bardzo dobrze znali markę WPT. Moje pokolenie wychowało się na niej; to dzięki niej wielu z nas po raz pierwszy usłyszało o pokerze. Tak więc wiele osób chciało dostać tę pracę i być może kiedyś stać się kolejnym Mikiem Sextonem, który tyle zrobił dla pokera w USA.

– Szybko stałeś się rozpoznawaną twarzą w pokerowej społeczności. Czułeś kiedyś, że obecność w telewizji sprawiła, że nie byłeś postrzegany jako w pełni profesjonalny pokerzysta, ponieważ jednocześnie ludzie widzieli w tobie osobę medialną?

– To ciekawe. Ujmę to tak: myślę, że wielu graczom bardzo zależy na tym, żeby ludzie widzieli w nich profesjonalnych, świetnych pokerzystów. To dla nich bardzo ważne. Dla mnie poker zawsze był grą, która sprawiała mi przyjemność i pozwalała zarobić. To fajny sposób na życie, ale nie wierzę, że kiedykolwiek mógłbym być wśród najlepszych pokerzystów. Poznałem ich i widziałem jak grają i jak myślą – wiedziałem, że nigdy nie będę tak dobry. Tak więc nigdy nie przejmowałem się tym, że ludzie mogą uważać, że nie jestem prawdziwym pokerzystą tylko komentatorem. Bycie komentatorem jest fajne i to mi odpowiada!

– Jak radziłeś sobie ze sławą, która przyszła dzięki telewizji? Zapewne, podobnie jak w każdej innej społeczności, nie zawsze było to łatwe?

– Sądzę, że grając, jeżdżąc po kasynach i spędzając czas z innymi pokerzystami najważniejsze jest, by zachować trzeźwość umysłu. Ważne, by być uprzejmym i przyjaznym w stosunku do innych graczy, zwłaszcza tych nowych. Jestem niejako ambasadorem pokera, ważne więc, żebym miał pozytywne nastawienie do pokera, przemysłu, gry, graczy, pracowników… Wszyscy muszą czuć się jak w domu, chociaż momentami może być klaustrofobicznie. Jesteś znany pokerzystom, wszyscy spędzacie razem czas w kasynie, cały dzień wpadasz na kogoś, kto chce z tobą porozmawiać. Ciężko w takiej sytuacji o trochę prywatności. Spodziewałem się jednak tego, a przez większość czasu ludzie są bardzo mili i chcą po prostu pogadać o pokerze, co nie jest problemem. Staram się być pozytywnie nastawiony, a większość osób jest bardzo przyjazna.

– Nie wszyscy pewnie znają zabawne ciekawostki o tobie: na stole finałowym WPT Saint-Marten pojawiłeś się w garniturze, a twój nick online to Bond18. Jednym z twoich marzeń było być tak pełnym klasy, mówiącym bez ogródek pokerzystą w stylu Jamesa Bonda?

– Tak, oglądałem te filmy w liceum, a gdy masz osiemnaście lat i musisz wymyślić sobie nick w poker roomie, a stoły pokerowe widziałeś jedynie w filmach z Jamesem Bondem… Co do garnituru, to z jednej strony dobrze się w nim czułem, a z drugiej wnioskowałem, że jeżeli chcę mieć pracę i być szanowanym przez innych, to muszę dobrze wyglądać, bo ludzie oceniają nas właśnie po wyglądzie. Z mojego punktu widzenia założenie garnituru miało dużo sensu, jeżeli chciałem być w przyszłości profesjonalnym pokerzystą.

– Z jakiego osiągnięcia jesteś najbardziej dumny?

– Po Black Friday straciłem prawie wszystkie pieniądze. Byłem blisko bankructwa, zostało mi ok. 5 tys. dolarów. Bardzo powoli udało mi się jednak odbudować bankroll do punktu, w którym mogłem próbować sił w dużych turniejach i oszczędzać z moich innych prac. Najbardziej dumny jestem więc z tego, że udało mi się odbudować bankroll bez robienia wyjątkowo lekkomyślnych rzeczy. Po utracie większości pieniędzy mogą pojawić się w głowie myśli, żeby rzucić pokera lub zaryzykować wszystko na raz, ja jednak postanowiłem zrobić to stopniowo – i odniosłem sukces.

– Niedawno zastąpiłeś Mike'a Sextona – zostałeś oficjalnym głosem WPT. Jak się czujesz będąc teraz na miejscu kogoś, kto robił to tak długo i kto jest tak wielką osobistością w pokerowym świecie?

– Dorastałem oglądając Mike'a i WPT. Pracowałem z nim przez ok. osiem lat i mogę powiedzieć, że znakomicie się z nim pracuje i wszyscy darzą go ogromnym szacunkiem. Jest osobą, która roztacza wokół siebie przyjazną atmosferę. Zawsze był serdeczny dla pokerzystów. Był profesjonalny w sposób nieosiągalny dla większości z nas. Ustawił niezwykle wysokie standardy i, co powiedziałem ludziom w pracy, gdy zaoferowali mi to stanowisko, nie zamierzam na nowo wynaleźć koła. Mam swój głos i styl, ale zachowanie w pracy i wobec pokerzystów chcę wziąć od Mike'a, bo nie da się tego zrobić lepiej.

– Mike ma masę niesamowitych historii o pokerze i hazardzie z lat 80. i 90. Miał niesamowite życie i naprawdę pomógł stworzyć nowoczesnego pokera, jaki znamy dzisiaj. Masz jakieś ciekawe historie związane z nim, którymi chciałbyś się podzielić?

– Tak, mam świetną! Gdy byłem na studiach, wygrałem swój pierwszy pakiet, dzięki któremu mogłem zagrać w Aussie Millions w 2005 roku. To była moja pierwsza pokerowa podróż. Wtedy byłem zdecydowanie bardziej fan boyem pokera niż profesjonalnym graczem, a po odpadnięciu z turnieju poszedłem na imprezę pokerzystów. Znalazłem Mike'a, ale byłem już dosyć pijany i opowiedziałem mu historię mojego bad beata pytając, co myśli o tym rozdaniu. Naprawdę przemyślał to, zanim dał mi odpowiedź, a dla mnie, fana pokera, było to o wiele bardziej zapadające w pamięć niż wszystko, co wydarzyło się na samym turnieju! Nie pamiętam już nic z rozdań, ale pamiętam spotkanie Mike'a i rozmowę z nim na przyjęciu. I to, jak dzięki niemu się poczułem. Pamiętam, że pomyślałem wtedy, że gdybym kiedykolwiek znalazł się w takiej sytuacji jak Mike, chciałbym zaoferować taką samą uprzejmość i uwagę rekreacyjnemu graczowi.

– Chciałbyś mieć taką samą ścieżkę kariery co Mike? Prowadzenie WPT przez długie lata i związanie całej swojej kariery z pokerem?

– Nie wiem. Ciężko jest przewidzieć przyszłość. Nie potrafię sobie wyobrazić nawet tego, co będzie za pięć lat. Mogę jednak powiedzieć, że bardzo mi się podoba praca w pokerowym środowisku. Wciąż lubię grać w turniejach. Myślę, że ciężko poza pokerem odtworzyć taki dreszcz emocji, jaki ma się, gdy dochodzi się do stołu finałowego turnieju. To unikalne doświadczenie. Lubię pracę w telewizji i współpracę z kreatywnymi ludźmi. Zamierzam więc przez długi czas pracować dla WPT!

– Masz jakieś nowe projekty związane z WPT? Nad czym teraz pracujesz?

– W tej chwili nad niczym nowym. To pierwszy rok, w którym zastępuję Mike'a, ważne jest więc, żeby wszystko zrobić dobrze. Oznacza to, że muszę upewnić się, że mamy dobrą chemię z Vincem, potrafię gładko powiedzieć „shuffle up and deal”, stale panować nad sytuacją itd. Wszystko, co dzieje się za kulisami składa się na bycie dobrym profesjonalistą. Jeśli chodzi o moje osobiste projekty, to właśnie czegoś szukam. Mam trochę wolnego czasu i myślałem o napisaniu lub nakręceniu czegoś, ale nie mam póki co nic konkretnego na myśli.

Tony Dunst – Kim jest człowiek, który zastąpi Mike’a Sextona? cz.1

ŹRÓDŁOSoMuchPoker
Poprzedni artykułRozpoczął się festiwal Irish Open – najstarszy pokerowy turniej w Europie
Następny artykułZagrał turniej bez zaglądania w karty – jakie lekcje wyciągnął?