Rok 2017 przyniósł nam mnóstwo ciekawych wydarzeń, ale jednym z najciekawszych były bez wątpienia świetne wyniki osiągane przez Chrisa Fergusona, które w ostateczności zapewniły mu tytuł Gracza Roku World Series of Poker.
Na przestrzeni ubiegłej dekady, Chris Ferguson – znany powszechnie pod pseudonimem „Jesus” – był jednym z najpopularniejszych graczy na pokerowej scenie. W 2000 roku został zwycięzcą Main Eventu WSOP, był uwielbiany przez fanów, poza tym – stał się jedną z ważniejszych postaci czołowej platformy pokerowej, Full Tilt Poker.
Wszystko zmieniło się 15 kwietnia 2011 roku, czyli w pokerowy Black Friday. W ułamku sekundy Ferguson z pokerowego mesjasza zamienił się w pariasa. Przez następnych pięć lat Amerykanin nie pokazywał się w turniejach na żywo, a z ukrycia wyszedł dopiero podczas ubiegłorocznego World Series of Poker.
Ale w 2017 roku „Jesus” powrócił do pokera w sposób, który nikomu nawet się chyba nie śnił.
Cóż to było za WSOP!
Po powrocie Ferguson gra jedynie w turniejach z cyklu WSOP. W 2016 roku wygrał 253.519$, ale wynik ten poprawił tego roku, wzbogacając się o 436.344$. Złożyło się na to aż siedemnaście miejsc w kasie, które Amerykanin zebrał minionego lata. Ferguson zajął m.in. drugie miejsce w evencie Seven Card Stud Championship z wpisowym 10.000$ (151.700$) czy czwarte miejsce w Pot-Limit Omaha Hi/Lo Championship z takim samym wpisowym (150.929$).
Dzięki tym świetnym wynikom „Jesus” wysunął się na czoło w rankingu Gracza Roku, a w nagrodę otrzymał darmową wejściówkę do Main Eventu na WSOP Europe w czeskim Rozvadovie. Ale Ferguson wziął również udział i w innych eventach. I to z powodzeniem. Najpierw jeszcze bardziej uciekł reszcie peletonu, dokładając pięć kolejnych miejsc w kasie, a swój końcowy sukces przypieczętował, wygrywając event Pot-Limit Omaha Hi-Lo 8 or Better i zdobywając tym samym swoją szóstą w karierze – a pierwszą od 2003 roku – bransoletkę WSOP.
Oto, co powiedział zaraz po wygranej:
Czuję się świetnie. To nieco surrealistyczne doświadczenie, ponieważ kompletnie nie spodziewałem się, że wygram tę bransoletkę. Starałem się jedynie zdobyć trochę dodatkowych punktów do rankingu. To się po prostu stało.
Reputacja podreperowana?
Dzięki zwycięstwu w jednym z eventów na WSOP Europe, Chris Ferguson dołączył do Jaya Heimowitza, Teda Forresta, Layne’a Flacka, Jeffa Lisandro, T.J. Cloutiera i Daniela Negreanu, czyli pokerzystów, którzy sześciokrotnie wygrywali tzw. turnieje bransoletkowe.
Po prostu oczyściłem swój umysł. Przez pięć lat w ogóle nie myślałem o pokerze. Nie brakowało mi go, mimo że był ważną częścią mojego życia. Planowałem przerwę od pokera, ale była ona dłuższa, niż się spodziewałem. Zawsze uważałem, że gdy zrobisz sobie od czegoś przerwę, a potem wrócisz, to zyskasz świeżą perspektywę i będziesz dzięki temu lepszy.
Świetny rok Fergusona spotkał się z bardzo zróżnicowanymi opiniami ze strony pokerowego środowiska. Ci poszkodowani przez upadek Full Tilt Poker wciąż na niego złorzeczą i to pewnie już nigdy nie ulegnie zmianie. Ale są również tacy – przede wszystkim fani „Jesusa” z lat jego telewizyjnej świetności, a także ci nie grający nigdy w pokera online – którzy zapomnieli już o jego występkach z przeszłości.
Te rozdźwięki występują również wśród największych nazwisk pokerowego środowiska. Negreanu wciąż krytykuje Fergusona, przekonując, że musi on ujawnić, co dokładnie stało się z Full Tilt, a następnie prosić o przebaczenie. Z drugiej strony – Phil Hellmuth wychodzi z założenia, że co było, to było, i zrobił sobie nawet zdjęcie z Fergusonem zaraz po jego najświeższym bransoletkowym triumfie.
Od bohatera do szwarccharakteru – Chris Ferguson już zawsze będzie oceniany przez pryzmat Czarnego Piątku. Ale w pokerze rezultaty mówią same za siebie, a 2017 rok pokazał, że „Jesus” wciąż jest doskonałym graczem.