Ciekawy tekst o pokerowej migracji i podróżowaniu za turniejami ukazał się na łamach New York Timesa.
Sytuacja z koronawirusem spowodowała, że większość turniejów przeniosła się do sieci. Amerykanie chcąc walczyć o bransoletki musieli przenieść grę do sieci. Część podróżowała do innych stanów, a niektórzy do innych krajów. Pisze o tym New York Times.
Grind w innym stanie, grind w innym kraju
Trzy lat temu jedna z dziennikarek New York Timesa, Maria Konnikova, postanowiła napisać książkę traktującą między innymi o pokerze. O pomoc zwróciła się do Erika Seidela. Ten chętnie jej udzielił. Konnikova dała sobie rok na nauczenie się pokera.
Wyniki były zaskakujące. Amerykanka wygrała 300.000$. W tym roku jej książka „Biggest Bluff” została ukończona. Autorka normalnie promowałaby ją na największym festiwalu pokera na żywo, czyli WSOP. W tym roku jest jednak inaczej. Gracze, którzy chcieli powalczyć o bransoletki musieli pojechać do jednego z dwóch stanów – New Jersey i Nevady. Aby uczestniczyć w drugiej części festiwalu, musieli odbyć podróż np. do Meksyku.
Konnikova od marca nie opuściła swojego mieszkania na Brooklynie. Amerykanka powiedziała, że książka nie była więc promowana w klasyczny sposób, chociaż wywołała bardzo pozytywny sposób. Na początku lipca pokerzystka wraz z mężem odbyła 1,5 godzinną podróż do New Jersey, aby grindować turnieje WSOP. W ciągu dnia w sieci promowała książkę, a wieczorami walczyła o bransoletki grając często do rana, kiedy jej mąż już dawno spał.
Podobną historię opowiedzieć może Ryan Depaulo. Pokerzysta mieszka na Manhattanie. Wynajął tam samochód i zdecydował się na przejazd do New Jersey. Kiedy był już w granicach stanu, zatrzymał się na jednym z parkingów i zaczął grać w evencie WSOP. Wi-fi rozłączało go co godzinę, a więc musiał przenosić się na telefon. W końcu zwrócił uwagę policjantów.
– Powiedziałem im, że gram World Series of Poker i nie wiedziałem, że będę tam tak długo. Powiedzieli mi, że mam wygrać – mówi.
Depaulo wygrał bransoletkę. Konnikova cashowała w dwóch turniejach. Chcąc jednak walczyć w dalszej części World Series of Poker gracze musieli przenieść się na GGPoker. Dla Amerykanów oznaczało to, że muszą wyjechać z kraju. Wielu udało się do Meksyku. Niektórzy do Kanady. Erik Seidel poleciał do Londynu, gdzie mieszka jego córka.
– Mało krajów pozwala nam na wjazd – mówi Seidel. Początkowo chciał lecieć do Japonii, ale okazało się, że Amerykanie nie mogą tam podróżować. W ten sposób wylądował w Londynie.
Niektórzy ryzykują
Daniel Negreanu, który jest graczem sponsorowanym GGPoker mówi, że zdarzają się pokerzyści, którzy pozostają w USA i za pomocą VPN dalej rywalizują online. Ten sposób jest jednak zabroniony – ich pieniądze zostaną skonfiskowane, kiedy zostaną złapani.
– Pokerowe prawo w USA jest idiotyczne. To głupie. Nie ma znaczenie z jakiej kanapy grasz – przyznaje Negreanu.
Potwierdza to Faraz Jaka. Pokerzysta, który jest prawdziwym obieżyświatem mówi, że zapotrzebowanie na pokera jest ogromne. Chciałby, aby legalizacja postępowała szybciej, bo w ten sposób nie trzeba byłoby podróżować po całym świecie, aby grać.
– To nie jest idealna sytuacja. Nie sądzę, że ludzie powinni teraz podróżować dopóki tego bardzo nie potrzebują. Wielu graczy powie: To jest właśnie to, co muszę zrobić. Jeżeli nie mogą grać live, to muszą podróżować tam, gdzie w ogóle będą mogli – mówi Konnikova.
Cały tekst znajdziecie tutaj.
Poker Club – wkrótce premiera multiplatformowej symulacji pokerowej