Darren Elias to legendarna już postać cyklu WPT. Pokerzysta ten jest niepodzielnym liderem klasyfikacji na największą liczbę mistrzowskich tytułów tej serii. Pokerzystę na krótką rozmowę namówił redaktor portalu Cardplayer, w której to poruszono kilka ciekawych wątków – w tym pomysł przesuwania w czasie gry na stołach finałowych WPT. Zapraszamy do lektury!
– Minął nieco ponad tydzień, odkąd wygrałeś czwarty tytuł mistrza WPT i chwilę później znowu pojawiłeś się na stole finałowym. Jak wielką wagę przywiązujesz do kwestii typu księgi rekordów, trofea i uwaga mediów? A może skupiasz się tylko na tym, aby na koniec dnia zgarnąć solidną wypłatę?
– To nieprawdopodobne, miałem szalonego runa. Wraz z wiekiem zdałem sobie sprawę, że nieco bardziej skupiam się na trofeach i nie chodzi mi już tylko i wyłącznie o pieniądze. Dziesięć, nawet pięć lat temu, powiedziałbym, że w nosie mam tego typu rzeczy. Teraz, kiedy jestem w pokerze obecny od dłuższego czasu i mam trochę sukcesów na koncie – chcę ich więcej. Fajnie jest mieć swoje nazwisko wygrawerowane na pucharze, fajnie jest ustanawiać rekordy. Równie przyjemnie jest otrzymać trochę zainteresowania – czy to od rywali, czy od mediów.
– Zacząłeś grać w pokera na żywo w 2008, wówczas notowałeś niewielkie sukcesy. Wszystko zmieniło się w latach 2011 i 2014, odkąd duże wyniki zaczęły przychodzić seryjnie. Czy wówczas stało się coś, co drastycznie zmieniło twoją grę czy chodziło wyłącznie o kwestię wariancji?
– Myślę, że w momencie, w którym przeszedłem z pokera online do gry na żywo, było sporo obszarów, nad którymi musiałem popracować. Wszystko było dla mnie zupełnie nowe. Byłem grinderem online, grałem na ośmiu do dziesięciu stołów jednocześnie. Zajęło mi trochę czasu, zanim dostosowałem się do tego, że siadając do gry live trzeba bardzo zwolnić.
– W turnieju WPT Bobby Baldwin Classic poszczęściło ci się w trakcie gry 3-handed, wyeliminowałeś Joe'a McKeehena i byłeś w stanie wygrać tę rozgrywkę. Później w Turnieju Mistrzów WPT na tym samym etapie miałeś sporego pecha w starciu z Mattem Waxmanem i ostatecznie sam odpadłeś na trzecim miejscu. W jaki sposób radzisz sobie z tak wielkimi swingami, które są powodowane przez wariancję?
– Nie mogę myśleć o takich sprawach. Poker jest szalony – możesz znaleźć się w rozdaniu, które jest bardzo ważne dla twoich losów w turnieju i jesteś w nim zdany tylko i wyłącznie na karty. Możesz zrobić wszystko perfekcyjnie, a sprawy i tak mogą nie pójść po twojej myśli. Stawiasz rywala na all-inie, masz przewagę 80/20, a i tak się nie udaje. Tak to już po prostu jest.
Tak więc przed tygodniem pofarciło mi się w starciu z Joem i miałem pecha w rozdaniu z Mattem – można więc powiedzieć, że się wyrównało. Tak, miałem pecha, ale muszę też pamiętać, jak wiele szczęścia potrzebowałem, aby dostać się w tym turnieju do kasy, biorąc pod uwagę, że na bubble'u byłem na short stacku. Dopóki grasz dobrze i podejmujesz najlepsze możliwe decyzje, to nie ma znaczenia, czy runnujesz dobrze czy źle. Wyniki przyjdą z czasem.
– Zapytam cię jako osobę, która ma to doświadczenie na koncie – co sądzisz o niedawnej decyzji WPT o przeniesieniu stołów telewizyjnych do Esports Areny?
– Nowa arena jest świetna, choć uważam, że wciąż trzeba przy niej wykonać sporo pracy – dla przykładu jest tam bardzo zimno, a zawodnicy – w stosunku do ilości miejsca – są usadzani bardzo ciasno. Jeśli pokerem zainteresują się gracze e-sportów, którzy do tej pory nie zetknęli się z naszą grą, to będzie to warte swojej ceny. Na ten moment nie mamy zbyt wielu młodych graczy – zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych – którzy podbijają branżę tak, jak miało to miejsce dekadę temu. Może to jest sposób, aby pozyskać nowych graczy. Jeśli z biegiem czasu będziemy świadkami grubych stołów finałowych rozgrywanych na tej arenie, gdzie w tle widać będzie tłumy widzów, to będzie to niesamowite.
Mówiąc to muszę jednak podkreślić, że jestem przeciwny odwlekaniu gry na stołach finałowych. Uważam, że w każdym turnieju pokerowym do finałowej rozgrywki powinien przystępować ten sam pokerzysta, który rozpoczynał grę w tym evencie. Gdy przesunie się start stołu finałowego, gracze mogą mocniej trenować i zatrudniać nauczycieli, którzy pomogą im w wolnym czasie mocno podciągnąć się w grze. Uważam, że w tej kwestii powinno być po staremu.
Inną sprawą jest to, w jaki sposób odwlekanie gry wpływa na graczy będących w podróży i ich plany. Wiem, że są zawodnicy, którzy nie przystąpią do gry, jeśli będą wiedzieli, że będzie trzeba wrócić za kilka miesięcy. Będzie to duży problem dla zawodników przybywających z zagranicy i z drugiego końca kraju.
Co, jeśli awansujesz na stół finałowy w Atlantic City lub na Florydzie z krótkim stackiem? Czy naprawdę chcesz czekać kilka miesięcy, lecieć do Las Vegas i odpaść po paru rozdaniach? Może nie powstrzyma to tych zawodników przed wzięciem udziału w turnieju, ale nie będą z tego faktu zadowoleni zwłaszcza, że zostaną zmuszeni do grania w innym miejscu. Nie jest to wygodne nawet dla mnie, mieszkającego w New Jersey, ale myślę, że będę grał według swojego planu. Jeśli dostanę się na kolejny stół finałowy, poradzę sobie z kwestiami, które się z tym wiążą. Domyślam się jednak, że poziom poirytowania tym rozwiązaniem będzie zależał od wysokości stacka i wpisowego. Czekam również na to, w jaki sposób WPT sobie z tym poradzi, potrafię sobie wyobrazić, że w long runie będzie to fajna sprawa. Póki co jest to jednak tylko eksperyment – zobaczymy, jak się rozwinie.