Wielu graczy dostaje gęsiej skórki na samą myśl o słowie „wariancja”. Carlos Welch w swoim nowym tekście dla TwoPlusTwo staje jednak w jej obronie. Podpowiada również, że wariancję można zminimalizować, a w niektórych przypadkach nawet całkowicie ją wyeliminować.
Wariancja ma złą reputację w pokerowej społeczności, ale bez niej nasza gra przestałaby istnieć. To matematyczny koncept ze świata statystyk, którego trudno w pełni zrozumieć, będąc laikiem. Kiedy używamy go w pokerze, mamy na myśli miarę tego, jak często otrzymujemy rezultaty, których spodziewamy się dostać.
Przykładowo, jeśli zagrywasz all-ina za 100$, a ktoś sprawdza i zwiększa tym samym pulę do 200$, powinieneś się spodziewać, że w long runie wygrasz w połowie przypadków. Oczywiście, to przy założeniu, że twój przeciwnik posiada podobne umiejętności i przeciętnie dysponuje equity na poziomie 50%. Jeśli otrzymujesz taki właśnie rezultat, wyszedłeś „na zero” i nie doświadczyłeś żadnej wariancji. Jeśli wygrasz albo przegrasz więcej niż w połowie przypadków, wówczas doświadczyłeś wariancji – pozytywnej (jeśli wygrywasz częściej niż powinieneś) bądź negatywnej (jeśli przegrywasz częściej niż powinieneś). Nie masz na te rezultaty absolutnie żadnego wpływu.
Myśląc o tym w taki właśnie sposób, wariancja jest po prostu neutralną miarą szczęścia. Nie jest ani dobra ani zła. Jednak kiedy mamy pecha i przegrywamy, zawsze obwiniamy negatywną wariancję. Kiedy z kolei mamy chwilową zwyżkę szczęścia, jakoś zapominamy o wpływie wariancji.
Neutralna? A może jednak pozytywna?
Pod względem rezultatów wariancja jest, powtórzmy, neutralna. Jednak pod względem efektu, jaki wywiera na zdrowie pokerowego ekosystemu, jest bardzo pozytywna. Gracze o mniejszych umiejętnościach nie graliby w pokera, gdyby nie fakt, że od czasu do czasu dopisuje im szczęście. Więc jeśli wszyscy zmagamy się z podobną wariancją (czy szczęściem), skąd konkretnie pochodzi pokerowy profit?
Rozumienie wariancji nie oznacza, że poker to loteria. Twoje umiejętności gwarantują ci teoretyczny dochód jeszcze zanim wszystkie pieniądze powędrują na środek stołu. Potem nie ma już żadnych decyzji do podjęcia i wszystko jest w rękach wariancji. A skoro nie mamy na nią żadnego wpływu, musimy o niej zapomnieć i skupić się na tym, co dzieje się zanim przesuniemy wszystkie pieniądze na środek stołu.
Wróćmy do poprzedniego przykładu. Kiedy już zagrasz all-ina i zostaniesz sprawdzony, nie możesz zrobić nic, co pomogłoby w kontroli końcowego rezultatu. Ale co jeśli mógłbyś być regularnie callowany przez rękę, która spodziewa się wygrać pulę jedynie w 1/3 przypadków? W tym momencie postawiłeś się w korzystnej sytuacji i zyskałeś sobie teoretyczną przewagę. Nadal możesz przegrać takie rozdanie dziesięć razy z rzędu. Ale to nie ma znaczenia. W krótkim okresie czasu doświadczasz po prostu negatywnej wariancji.
To, co czyni tę grą tak wspaniałą, jest fakt, że możesz ograniczyć element szczęścia poprzez poprawę swoich umiejętności i wynajdowanie sprzyjających spotów. Może następnym razem zostaniesz sprawdzony przez rękę, która wygrywa jedynie w 1/5 albo 1/10 przypadków? Jedynym sposobem na zupełne wyeliminowanie wariancji jest zagranie all-ina z ręką, którą wygra w 100% przypadków. Oczywiście, nie zawsze możemy dostać calla, gdy trzymamy nutsy, ale możemy się do tego zbliżyć na dwa sposoby: albo poprzez wymuszanie foldów, najlepiej na turnie bądź riverze, albo wyciągnięcie wartości z najlepszą ręką na riverze.
Wymuszanie foldów na turnie lub riverze
Wymuszanie foldów jest świetne, ponieważ efektywnie zamienia twoją rękę w nutsy – wszak wygrywasz w 100% przypadków. Jeśli potrafisz robić to wielokrotnie, unikasz wariacji i zgarniasz rzeczywisty profit, który jest zdecydowanie korzystniejszy od profitu teoretycznego. Dodatkowo, ów profit zwiększa się wraz ze zwiększaniem się puli – dlatego lepiej dostawać foldy od rywali na turnie czy riverze.
Większość graczy rekreacyjnych wie, jak używać all-inów przed flopem, aby wymuszać foldy i wygrywać niewielkie pule. Wiemy również, jak wykonywać bety kontynuacyjne albo odpowiadać all-inem na c-bety przeciwników, aby zgarniać średnie pule. Gracze z większym zestawem umiejętności nauczyli się jednak, że nie muszą zadowalać się takimi pulami. Częściej chcą grać na turnie i riverze, ponieważ to właśnie na tych ulicach wariancja spada, a wzrastają za to rozmiar puli i potencjalny profit. Zarabiają więcej pieniędzy od innych poprzez dostawanie od rywali calli na wcześniejszych ulicach i wymuszanie foldów na późniejszych, kiedy pula zdążyła już napęcznieć. Właśnie to oddziela graczy rekreacyjnych od regularnych.
Wyciąganie wartości na riverze
Wielu graczy rekreacyjnych stresuje się na samą wzmiankę o słowie „river”. To w pełni zrozumiałe. Często wrzucamy do puli wszystkie pieniądze przed flopem bądź na flopie jako 55-65% faworyci i jesteśmy kompletnie zszokowani, kiedy przegrywamy w 35 czy 45% przypadków. Cholera, znowu na riverze! Oczywiście, wówczas przeklinamy wariancję. Ale to nie problem z wariancją. To problem z gamblingiem.
Gracze regularni robią co innego – szukają sposobów na wymuszanie foldów na późniejszych ulicach albo próbują dostać sprawdzenie swoich all-inów na turnie, kiedy ich procentowa przewaga jest większa. Większy profit i mniejsza wariancja to coś dobrego, ale jeszcze lepszy jest pełny profit i brak wariancji, kiedy z powodzeniem value betujesz na riverze.
Najlepsi pokerzyści świata rozumieją, że poker jest grą informacji, a największą porcję informacji otrzymujemy na riverze. Starają się zatem dotrzeć tam w starciach przeciwko graczom z szerokimi i słabymi zakresami, którzy w dodatku nie rozstają się z przyciskiem „call”.
Na riverze nie ma czegoś takiego jak wariancja, więc w przypadku przegranej najlepsi gracze nie mogą obwiniać żadnej pozaziemskiej siły. Obwiniają samych siebie – dzięki temu stale zwiększają swoje umiejętności w określaniu zakresów rywali i „czytaniu” ich. W ich świecie wariancja spada na dalszy plan, ponieważ żyją oni i umierają na riverze, gdzie rządzą umiejętności.