Alex Foxen w wywiadzie dla „Card Playera” opowiada o swoim przełomowym roku, grze na najwyższych stawkach i tym, skąd właściwie się na nich wziął.
– Możesz opisać, jak to jest grać w Super High Roller Bowl, a także jakich przygotować wymaga taki event?
– Wchodząc do takiego eventu nie trzeba jakoś szczególnie przygotowywać się. Jednak umiejętność gry na takim poziomie wynika z wielu lat pracy. W takim turnieju nie gra nikt, kto przez lata nie był „niewolnikiem” pokera w ten czy inny sposób. To lata przygotowań. Nic innego nie jest potrzebne.
Gra w Super High Roller Bowl to naprawdę fajne doświadczenie. Spotkałem tu wielu pokerzystów, z którymi dosyć regularnie grałem w trakcie ostatniego roku. Jestem raczej nowy na scenie high rollerów, ale mimo wszystko dzięki znajomości z nimi czuję się bardzo na miejscu. Jakość produkcyjna turnieju była bardzo wysoka, podobnie zresztą jak jego prowadzenie. Event odbywał się również w bardzo fajnym miejscu.
– Był jakiś moment w turnieju, który wyjątkowo zapadł ci w pamięci?
– Było kilka takich sytuacji. Największe rozdanie rozegrałem chyba z Seanem Winterem, gdy obaj weszliśmy all in na turnie. Ja miałem open-ended draw do strita i draw do koloru, a on miał seta. Na riverze skompletowałem swój draw i było to najprawdopodobniej najważniejsze rozdanie dla mnie.
Było jednak jeszcze kilka ciekawych i dużych rozdań. Przeciwko Nickowi Petrangelo miałem króle na dziesiątki. Z Justinem Bonomo włożyliśmy mnóstwo żetonów do puli preflop z KK vs A4s. To były moje największe rozdania i na szczęście wszystkie wygrałem. To jeden z najlepszych sposobów, żeby odnieść sukces w turnieju. [śmiech]
– Gdy masz wziąć udział w takim turnieju i wiesz już wcześniej, kto w nim wystąpi, przyglądasz się z bliska kilku rywalom i swojej historii gier z nimi?
– To zależy od typu gracza. Z powodu solverów większość regularsów w high rollerach gra dosyć podobnie. Zwykle więc nie przyglądam się żadnym regularsom, a ewentualną uwagę skupiam na graczach, których nie znam tak dobrze i którzy nie grają we wszystkich tych eventach. Graczach takich, jak Rick Solomon lub do pewnego stopnia Talal Shakerchi. Talala znam całkiem dobrze, ale z Rickiem nigdy wcześniej nie grałem.
Dowiedziałem się jednak o tym, że będzie grał, dopiero w dniu turnieju. Gdybym przeszedł do dnia drugiego i miałbym grać z nim przy jednym stoliku – co faktycznie miało miejsce – miałoby sens obejrzeć jego grę w Big One for One Drop lub innych eventach.
Jednak przede wszystkim staram się skupić na tym, by być płynnym. Staram się nie zaczynać dnia z częstotliwościami czy podobnymi rzeczami w głowie. Wolę do każdego rozdania podchodzić indywidualnie, bazując na kontekście całego turnieju. Swoje zakresy dostosowuję w oparciu o każdą akcję każdego z rywali.
– Ostatnie lata były dla ciebie niesamowite. Czy w twoim odczuciu któryś z twoich występów wybija się ponad resztę?
– Ciężko powiedzieć. W turniejach pokerowych wiele zależy od tego, jakie dostaniesz ręce i flopy, ale też jakie ręce i flopy dostaną rywale, jakie będą interakcje z boardem i jak twoje ręce będą wchodzić w interakcje z rękami rywali. Ta losowość sprawia, że trudno jest ocenić własną grę.
Wiele losowości nie widać z boku, może więc zdarzyć się turniej, w którym wydaje się, że absolutnie niszczysz rywali – wygrywasz każdą rękę, a każdy blef działa. Wielokrotnie jednak to tylko wynik tego, że rywale mają dół swojego zakresu, gdy robisz blefy, lub sprawdzają z nieodpowiednimi rękami. Lub widzisz flop, na którym nic nie masz, ale oni też nic nie mają. Takie małe rzeczy w trakcie turnieju pozwalają przewidzieć, jak daleko zajdziesz. Dlatego ciężko jest wyróżnić grę w jednym konkretnym evencie.
Na pewno jestem jednak dumny z gry w Super High Roller Bowl. Każdy gracz biorący w nim udział to twardy przeciwnik. Dlatego zajście daleko w nim jest przyjemnym doświadczeniem. Event za 50.000$ w Makau, który udało mi się wygrać, miał bardzo trudny stół finałowy. Wszyscy byli świetnymi graczami. To było niesamowite uczucie – tym bardziej, że był to jeden z moich pierwszych high rollerów. Tak więc te dwa postawiłbym nieco ponad resztą.
Najbardziej jestem dumny z regularności, jaką udaje mi się osiągać w tych turniejach. Nie jest to łatwe, ale cały czas udaje mi się wygrywać w nich pieniądze.
– Co według ciebie sprawia, że jesteś tak trudnym rywalem?
– Przede wszystkim chyba to, że jestem bardzo niechętny, żeby oddać pulę. To jednocześnie moja największa wada i zaleta. Myślę jednak, że z tego powodu nie jest łatwo grać przeciwko mnie.
– Jakie masz cele? Pokerowe i prywatne?
– Jeśli chodzi o pokera, to na ten rok nie mam żadnych konkretnych celów. Chciałbym po prostu zaliczyć więcej miejsc w kasie niż rok wcześniej i grać coraz lepiej. Na tym się skupiam. Za rok chciałbym popatrzeć na swoją obecną grę i móc pośmiać się, jakim idiotą byłem. Tak robię przez ostatnie lata – co kilka miesięcy wracam myślami w przeszłość i śmieję się z tego, jakie decyzje podejmowałem w niektórych sytuacjach i którędy szedł mój proces myślowy. Jeżeli cały czas będę mógł tak robić, to będzie to oznaczać, że moja gra idzie w dobrym kierunku.