W pierwszej części wywiadu Alex Fitzgerald opowiadał głównie o sobie. W drugiej i ostatniej odsłonie mówi przede wszystkim o swojej pierwszej książce „Mit pokerowego talentu” – zdradza, ile czasu zajęło mu jej napisanie, a także ile go to kosztowało pieniędzy i pracy. Wyjawia również, że to na pewno nie jest jego ostatnia książka.
„Mit pokerowego talentu”
– Porozmawiajmy teraz o samej książce. Kiedy zadecydowałeś, że ją napiszesz i jaka była twoja motywacja ku temu?
– Zawsze rozważałem pomysł spisania wszystkiego, co wiem o pokerze w jednej książce. Nie wiedziałem, czy ktoś chciałby ją kupić, uznałem więc, że mogę wydać ją sam. Bazgrałem pierwszy szkic w domu i szybko zauważyłem, że to, co wiem o No Limit Hold'em nie zmieści się nawet w milionie słów, nie wspominając o 100 tysiącach. Wtedy moim celem stało się napisanie najbardziej wpływowych 100 tysięcy słów, na jakie mogłem się zdobyć.
Miałem jednak normalną pracę. Assassinato Coaching ma ponad dwa tysiące uczniów. To praca na pełen etat. Gram w karty po to, żeby analizować, które zagrania działają, a które już nie. Spędzam czas badając nowe trendy. Robię mnóstwo analiz. Widziałem więcej historii rąk niż ktokolwiek inny na Ziemi. Żyję pokerem, by mieć pewność, że moi uczniowie dostają najlepsze i najnowsze informacje, za które przecież płacą.
Potrzebowałem pieniędzy, by napisać książkę. Nie potrzebowałem ich do zapłacenia rachunków. Musiałem za to pokryć swoje straty. Napisanie „Mitu pokerowego talentu” kosztowało mnie dziesiątki tysięcy dolarów strat, gdyż czas poświęcony na pisanie normalnie spędziłbym ucząc innych graczy.
Około 2012 roku nie czułem już tej pasji do gry, jaką miałem wcześniej. Miałem kilka ofert z dobrych, tradycyjnych zawodów. Było to kuszące po tym, jak wziąłem ślub. Miałem również swoją klinikę rehabilitacji i dom na Kostaryce, a gra coraz mniej mnie fascynowała. Nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość.
Wiedziałem za to, że chcę napisać przynajmniej jedną książkę, by w razie porzucenia pokera móc powiedzieć, że coś po sobie zostawiłem. Wierzę, że za sto lat pokerem zajmować będą się historycy, podobnie, jak obecnie dzieje się to z szachami. Wiele moich pomysłów ukradli mi moi uczniowie i sobie przypisali ich autorstwo. Wiem, że to próżne, ale chciałem zostawić po sobie spuściznę. W tym upatruję przyczyny, że otworzyłem się w książce bardziej niż początkowo planowałem. Chciałem zostawić coś po sobie na wypadek odejścia z gry, z dowolnego powodu i w dowolnej formie.
Jonathan Little był na tyle miły, że zwrócił się do mnie z propozycją, czy nie chciałbym wnieść czegoś od siebie w książce „Excelling At No Limit Hold'em”. Było to niejako moje przesłuchanie. Jeśli popatrzysz na graczy zaangażowanych w tę książkę, jasne jest, że nie ma tam dla mnie miejsca. Fajnie, że pod koniec pracy udało mi się zmienić takie postrzeganie mojej osoby.
Ciężko pracowałem, aby świetnie wypaść. Swój manuskrypt sprawdzałem wielokrotnie. Zrobiłem diagramy, wykresy i tabele, żeby zilustrować swoje pomysły. Upewniłem się, że moje argumenty są niepodważalne.
Wydawnictwu D&B Publishing na tyle spodobała się moja część, że zaoferowali mi szansę napisania własnej książki. Chętnie z niej skorzystałem.
– Tego typu książki wymagają wiele zastanowienia poza faktycznym pisaniem. Mnóstwo planowania. Jak długo zajęło ci jej napisanie?
– Wydaje mi się, że około roku. Siedziałem nad nią każdego tygodnia. Przepisywałem ją wielokrotnie. Wyciąłem wiele rozdziałów. Było to niezwykle wyczerpujące.
Wina tego leżała jednak po mojej stronie. Nigdy wcześniej nie pisałem książki o strategiach pokerowych. Strukturyzowanie rozdziałów i redagowanie było dla mnie zupełnie nowym procesem. Teraz już wiem, że napisanie 100 tysięcy słów mogło mi zająć kilka miesięcy.
– Książkę wydało D&B Publishing. W ostatnich czasach wydawnictwo to pnie się w rankingach wydając świetną pokerową literaturę. Jak wyglądał kontakt z nimi? Kto zgłosił się do kogo decydując o wydaniu twojej książki?
– Zaproponowałem im książkę lata temu, ale szczerze mówiąc mój pomysł był słaby, a reklamowanie jej poszło mi beznadziejnie. Co zrozumiałe, zrezygnowali. Wyciągnąłem jednak z tego cenną lekcję. Byli też na tyle uprzejmi, że pozwolili mi spróbować napisać coś do książki Jonathana. Zrobiłem wszystko, by nie mieli dużo pracy z moim tekstem. Wiedziałem, że potrafię pisać, ale wiedziałem też, że muszę dać im tego dowód.
Po ukazaniu się książki miałem masę pracy z trenowaniem innych graczy, nie myślałem więc nawet o pisaniu „Mitu pokerowego talentu”. To oni się do mnie zgłosili i zaczęliśmy pracę.
Coaching
– Przez lata przeczytałem już zapewne setkę pokerowych książek i zdobyłem dzięki nim wiele informacji. Ostatnio zauważyłem jednak, że strategiczne książki, strony treningowe i coaching zbierają coraz więcej negatywnych opinii. Jak byś odpowiedział na zarzut, że coaching robi więcej szkody niż pożytku?
– Nie byłbym wciąż pokerzystą, gdyby nie moi uczniowie. Każdego dnia muszę się budzić wcześnie rano, niezależnie od tego, jak się czuję. Gdy ktoś płaci ci 200$ za godzinę twojego czasu i czeka trzy tygodnie na swoją kolej nie bardzo możesz wziąć L4.
Każdego poranka, niezależnie od wszystkiego, jestem w swoim laboratorium i analizuję grę z młodymi profesjonalistami i poważnie podchodzącymi do pokera amatorami. Ci ludzie mają pieniądze na grę w karty nie bez powodu – odnoszą sukcesy w innych dziedzinach. Mają niezwykle kreatywne pytania. Jeśli któraś z moich teorii nie jest w stu procentach prawidłowa, w ciągu kilku minut podważą jej nie trzymające się kupy miejsca. Pomagają mi tym samym zastosować sokratejską metodę w mojej pracy.
Możesz mnie wrzucić w dowolną grę w No Limit Hold'em w dowolnym miejscu na świecie i będę w stanie dzięki niej wyżyć. Nie mógłbym tego powiedzieć dzisiaj, gdybym nigdy nie trenował innych.
– Twoja książka mocno opiera się na zrozumieniu HUDów, programów trackujących itp. Jak podoba ci się trend pokera online dbający przede wszystkim o rekreacyjnych graczy? Czy np. możliwość dowolnej zmiany nicków ogranicza w jakiś sposób twoje umiejętności?
– Musiało się to w końcu stać, ale zawsze będą strony umożliwiające korzystanie z HUDów. Wiele z moich nauk kieruje się w stronę tych poker roomów. Podczas moich lekcji najpierw omawiamy typowe zachowania większości graczy w konkretnych sytuacjach, a potem patrzymy na HUD. Wrzucam również różne fałszywe tropy z hipotetycznych gier live. Moim celem jest przygotowanie cię na każdą sytuację.
Kocham oczywiście uczucie odczytywania gracza na podstawie jego statystyk, ale rozumiem, że poker musi troszczyć się o rekreacyjnych graczy. Niektórym nie przeszkadza to, że ich rywale używają HUD. Innym to się nie podoba. Mi jest to wszystko jedno, będę gotowy na każdego.
– „Mit pokerowego talentu” miał premierę w zeszłym roku. Jaki był odbiór książki do tej pory? Na WSOP i ogólnie?
– Każdy miał dla mnie miłe słowo, za co bardzo jestem im wdzięczny. Wciąż mam wiele do powiedzenia. Cieszę się, że ludzie tak chwalili moją pierwszą pokerową książkę. Napisanie jej było żmudnym procesem, jestem więc usatysfakcjonowany, że liczne wyzwania przy niej nie sprawiły, że ucierpiała na tym moja praca.
Przyszłość
– Na koniec – czego możemy się teraz po tobie spodziewać? Zamierzasz napisać kolejne książki? Czy po WSOP wracasz do grindowania i uczenia na Kostaryce?
– Zawsze będę uczył. Nie jestem naturalnym talentem pokerowym, ale coaching jest dla mnie, jak woda dla ryby. Uwielbiam spotykać się każdego dnia z moimi graczami i rozmawiać o grze, którą kocham. Nigdy nie sądziłem, że praca może sprawiać tyle przyjemności.
W zeszłym roku rozstałem się z moją byłą żoną i opuściłem Kostarykę. Za kilka miesięcy wprowadzę się do New Jersey, żeby grać w pokera online i być bliżej mojej dziewczyny mieszkającej w Queens. Chcę tam również przejść drogę w kierunku bycia autorem. Bycie w pobliżu Nowego Jorku wydaje się pasujące do tego marzenia.
Napisałbym „Mit pokerowego talentu” za darmo. Tak bardzo kocham pić kawę i pisać.
Nie zrozumcie mnie źle. Kocham pokera i mam najlepsza prace na świecie, ale to nie jestem ja. Pisanie jest dla mnie naturalne, więc chcę podążać w tym kierunku. Nie mogę się już doczekać tej podróży.